Wychowałam się w rodzinie pełnej tolerancji dla różnych religii. Tata był Katolikiem , mama Ewangeliczką, razem z siostrą chodziłyśmy do kościoła z mamą, choć sporadycznie też odwiedzałyśmy kościół Katolicki. Jako dziecko nie rozumiałam różnic w tych dwóch instytucjach. Wierzyłam w Boga i jego Syna Jezusa Chrystusa. Nie potrafiłam pojąć, dlaczego rodzice chodzą do różnych kościołów skoro wierzą w to samo.
Mama nauczyła mnie, że nie kościół jako budynek jest ważny, ale moja relacja z Bogiem. Modlić mogę się wszędzie i o każdej porze. Szczerze mówiąc nie chodziłyśmy do kościoła często, a mówiąc jeszcze szczerzej, byłam mamie za to bardzo wdzięczna. Nie rozumiałam obrządków, nie rozumiałam kazań, a śpiewanie przeciągało się niemiłosiernie. Chodziłam za to co tydzień na chórek, gdzie w gronie dziecięco- młodzieżowym śpiewaliśmy pieśni uwielbiające Jezusa. Myślę, że umocniło mnie to w wierze o wiele bardziej niż wizyty w kościele. Pieśni tak zapadły w pamięć, że bez problemu potrafię je zaśpiewać, kiedy usypiam teraz moje dzieci. Jest to wspaniałe przeniesienie do czasów dziecięcych, kiedy wiara jest czysta, bez najmniejszych wątpliwości i uprzedzeń.
Z lat dziecięcych pozostało mi wspomnienie, kiedy po raz pierwszy poczułam, że Bóg jest przy mnie, opiekuje się mną, i nawet w sprawach, które rodzicom wydają się błahe, nam pomaga. Bawiłyśmy się z moją siostrą i kuzynką w sklep. Miałyśmy taką fajną zabawkową wagę na ciężarki. Brakowało jednak jednej z tac, którą kładło się na widełki. Część niezbędna do prawidłowego odmierzania, została zgubiona jakiś czas temu w jednym z naszych pokoi, gdzie zabawek było naprawdę mnóstwo. Moja starsza kuzynka, wielki wtedy dla mnie autorytet, zaczęła marudzić, że wszystkie zabawki mamy albo zepsute albo niekompletne. Pamiętam, że uniosłam się wtedy dumą, chcąc zaimponować kuzynce, powiedziałam, że dokładnie wiem, gdzie ta tacka jest i zaraz ją przyniosę. Poszłam do pokoju mojej siostry, wiedząc, że już kilkakrotnie próbowałam wcześniej tę tackę znaleźć i nigdy się nie udawało. Spojrzałam na pokój, który bynajmniej nie zachęcał do szukania czegokolwiek. Ot ,zwyczajna, dziecięca kraina beztroski i okropnego chaosu. Wiedziałam wtedy, że sama sobie nie poradzę, a była to sprawa dla mnie niezwykle ważna. Tak jak stałam uklękłam i pomodliłam się. Poprosiłam, aby Bóg pomógł mi w znalezieniu tacki. I wiecie co? Pokrzepiona, otworzyłam pierwszą lepszą półkę i ona tam była. Wyciągnęłam ją i patrzyłam jakiś czas lekko jednak nie dowierzając, że Bóg zadziałał tak szybko. Mogłam mieć wtedy 7 lat. Niewiele pamiętam z tego okresu, jednak tę sytuację akurat szczegółowo. Przypominam ją sobie zawsze, kiedy wydaje mi się, że coś jest zbyt błahe, żeby zaprzątać tym głowę Panu Jezusowi. Skoro pomógł mi wtedy, pomoże mi zawsze. Muszę się tylko modlić z czystą, mocną wiarą.
Dzieciństwo miałam bardzo szczęśliwe, Bóg uchronił mnie przed ciężkimi przeżyciami. Myślę, że maczała w tym palce moja mama, która co wieczór w skupieniu modliła się. Bardzo jej za to dziękuję, bo choć modliła się w ciszy, wiem, że modliła się za naszą rodzinę. Bóg nam błogosławił, choć do kościoła chodziłyśmy tylko w święta i kiedy był występ chórku. Poszłam do konfirmacji, nie rozumiejąc za bardzo po co, ale wszyscy szli... dziadkowie byli dumni, ksiądz zadowolony, no i mogłam pić wino przy ołtarzu. Coś jednak całym czasem było nie tak.
Kryzys przyszedł na studiach, wokół ludzi wielce oświeconych, najnowszych przełomowych informacji naukowych. Zaczęłam wątpić, bo nie potrafiłam połączyć prawd zawartych w Biblii z odkryciami nauki. Przestałam się codziennie modlić i moje życie wtedy troszkę się posypało. Chłopak, który wydawał mi się wtedy miłością mojego życia zerwał ze mną, był to dla mnie koniec świata. Zapomniałam o Panu Jezusie, na szczęście On o mnie nie.
Pół roku później poznałam Rafała i choć początki znajomości mieliśmy bardzo ciężkie, teraz jestem pewna, że Bóg mi go zesłał. W starym pokoju Rafała znalazłam na półce przy łóżku Biblię. Nie wyglądała jednak jak typowa, lekko zakurzona, nieużywana kolejna pozycja na regale z książkami. Była wyświechtana, czytana i to często. Zapytałam go wtedy czy przeczytał całą Biblię. Rafał odpowiedział, że chyba tak. Było to dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Przecież książkę się czyta od początku do końca, jak można nie wiedzieć czy się przeczytało całą? Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to nie jest książka. Dopiero po kilku latach rozmyślań i własnego studiowania, zrozumiałam czym jest. Żywym Słowem Bożym, które trzeba czytać duszą, a nie umysłem. Oczywiście próbowałam wcześniej czytać Biblię, z mizernym jednak skutkiem. Moim celem było jej przeczytanie, a nie czytanie samo w sobie. Chciałam przeczytać jak najszybciej jak najwięcej, tekst był dla mnie niezrozumiały, i w rezultacie tylko się męczyłam i zniechęcałam. Dzięki Rafałowi zrozumiałam, że Biblii nie da się przeczytać, tak jak nie da się naraz najeść, wyspać czy naoddychać wystarczająco, by starczyło do końca życia. To trzeba robić porcjami, każdego dnia po trochu, pomyśleć, przetrawić i odkrywać dalej. Czytając po raz któryś te same księgi, Bóg odsłania mi powoli coraz więcej informacji. Ludzie często narzekają, że tekst jest za trudny i nie da się go zrozumieć. Nie jest to prawda, tylko próba nieudolnego usprawiedliwienia swojego lenistwa. Są miejsca trudne w zrozumieniu, ale są również wersety bardzo przejrzyste. Gdy natrafiam na miejsce, którego nie rozumiem, nie próbuję z całych sił doszukać się odpowiedzi, tylko zostawiam je. Może jak następnym razem powrócę do tego tekstu, Duch Święty pomoże mi go zrozumieć. Najwyraźniej jeszcze nie jestem gotowa, trochę pokory, i czytam dalej.
Bóg posłużył się rodziną mojego obecnego męża, aby pokazać mi jak wiara powinna wyglądać. Bardzo dużo dobrych praktyk wyniosłam z domu, ale dopiero u teściów zobaczyłam na czym polega prawdziwa, osobista relacja z Bogiem. Nie było w moim życiu przełomowej chwili. Było ich kilka, powoli, rozłożone w czasie umacniały moją wiarę i całkowicie wywracały życie do góry nogami. Poznanie szczęśliwych ludzi, którzy pokochali Pana Jezusa i prawdziwie oddali mu swoje życie, ukierunkowało mnie, skąd czerpać wzór. Wykłady Kenta Hovinda, nauczyły, że wszystko, czego uczymy się w szkole, a potem na studiach to tylko wybiórcze informacje, tezy, teorie niczym nie udowodnione. Stworzenie świata w sześć dni, Adama i Ewę, potop, gigantów, wszystko da się prosto naukowo wytłumaczyć. Wystarczy garść rzetelnych informacji i chłodne spojrzenie, aby uzmysłowić sobie, że te bajki wyssane z palca to nie są jak wszyscy uważają historie biblijne, ale właśnie te współczesne teorie. Po przestudiowaniu nauczanych obecnie fałszywych informacji w temacie archeologi, historii ogólnej, biologii, farmaceutyki, astronautyki, astrologii, fizyki, mój system wartości uległ całkowitej zmianie. Znów przybliżyłam się do Boga. Przestałam wierzyć w genialnych ludzi i ich naukowe rewelacje. Co jakiś czas znajdujemy z Rafałem coś ciekawego, co podważa rządzący współczesnym światem paradygmat. Za każdym razem dziwimy się jak wiele zwiedzenia i kłamstw jest wokół nas.
Dziękuję wszystkim osobom które pokazały mi prawidłową drogę do Boga, którą jest jego syn Jezus Chrystus. Dziś z dumą mogę powiedzieć, że jestem zbawiona, poprzez wylaną na krzyżu krew za moje grzechy, mojego Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Dziękuje Ci mój Panie i Ojcze, miej mnie i moją rodzinę zawsze w swej opiece, Tobie powierzam wszystko i chcę żyć zgodnie z Twoją wolą. Proszę Cię, aby ludzie chcieli przyjąć Twój ratunek dla nas, Twoją ogromną łaskę pokazaną na krzyżu. Pokaż drogę do Ciebie tym, którzy jeszcze szukają.
Na koniec chciałabym podzielić się jeszcze jednym, niedawnym wydarzeniem. Róża (moja córeczka) mogła mieć wtedy 3 miesiące, spała smacznie w łóżeczku. Rano obudziłam się i z przerażeniem stwierdziłam, że po mojej poduszce chodzi żuk. Jednym z największych moich lęków, jest strach przed pająkami, ale do pozostałych owadów również nie pałam miłością. Strzepnęłam żuka jak najszybciej z poduszki i poleciał wprost do szuflady pod łóżeczkiem Róży. Przeniosłam córkę do mojego łóżka i wyjęłam szufladę po czym z drżeniem rąk zaczęłam go szukać. Niestety, ani śladu. Tego dnia Rafał był w pracy i przyjechała do mnie moja mama pomóc przy dzieciakach. Jako, że przy spotkaniu z robakami moje ciśnienie bardzo niebezpiecznie wzrasta, poprosiłam moją mamę, żeby poszukała tego żuka jeszcze raz w szufladzie. Niestety, nie znalazła. Prosiłam Boga cały dzień żeby żuk się znalazł, aby w nocy Róża mogła spać spokojnie, bez robala na czole. W przeciwnym razie jestem pewna, że czuwałabym całą noc przy łóżeczku, żeby odeprzeć atak tego krwiożerczego owada na moje słodkie maleństwo. Przez cały dzień chodziłam sprawdzać pokój, czy nie spaceruje sobie może gdzieś po podłodze, czy ścianie, ale bezskutecznie. Co było najdziwniejsze, odczuwałam spokój. Duch Święty nie pozwolił mi panikować, jakby szeptał mi do ucha: Spokojnie, żuk się znajdzie przed nocą. Wyobraźcie sobie moje niesamowite zdziwienie, kiedy wieczorem wchodząc po schodach z uspaną Różą na rękach, na ostatnim schodku leżał żuk. Do góry nogami, jakby podany na tacy. Odłożyłam Róże do łóżeczka i dziękując Jezusowi popłakałam się. Wiele razy byłam wyśmiewana za moją fobię związaną z owadami, wiele ludzi nie potrafi tego zrozumieć. Bóg jednak potraktował mnie poważnie. Ta historia pewnie wszystkim wydaje się niesamowicie humorystyczna, głupi żuk, głupia matka. Dla mnie to był cud, i był on skierowany tylko do mnie, bo tylko ja naprawdę potrafię to docenić. Nie potrzebuję wielkich cudów, aby wiedzieć, że Bóg się o mnie troszczy i zawsze jest ze mną. Wystarczy mi leżący na grzbiecie żuk, albo zabawkowa tacka. Ktoś powie, a tam, zbieg okoliczności... Naprawdę? Ten żuk po całym dniu mógł być wszędzie, a leżał obezwładniony pod moimi stopami. A znalezienie czegoś w pokoju mojej siostry wydaje się jeszcze bardziej nieprawdopodobne.
Świadectwo zostało napisane w 2017 r. zaraz przed przyjęciem przeze mnie chrztu wodnego w Imieniu Jezusa. Od tego czasu wiele rzeczy w moim życiu uległo zmianie. Na lepsze, oczywiście. Ale to już zupełnie inna historia. Zainteresowanych zapraszam do kontaktu.
felietonyspodambony@gmail.com
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.
Kim jestem?
Poznaj moją drogę, a później wyrusz w swoją